Kiedy radia szumiały a telewizory śnieżyły, czyli początki radia i telewizji w Słupsku

KURIER SŁUPSKI nr 49(56) 9 grudnia 2010

Radio na ratuszu, telewizja na szpitalu

Tuż przed wojną dobry odbiór radia w ówczesnym Stolp umożliwiał tajemniczy niemiecki „Projekt X”, natomiast po wojnie zaczęły się długoletnie kłopoty słupszczan z odbiorem radiowych audycji a później – oglądaniem telewizji. Sygnał był tak słaby, że w słuchaniu Polskiego Radia Warszawa, czy lokalnego Radia Koszalin – przeszkadzały szumy, gwizdy i zaniki. Ówczesne telewizory śnieżyły mocno, mimo stosowania przez pierwszych słupskich telewidzów wielkich anten na dachach.

Swobodne korzystanie z programów radia, a następnie telewizji stało się możliwe w naszym mieście dopiero na przełomie lat 50 i 60 XX wieku, czyli 30 lat po powstaniu powszechnej radiofonii na świecie i w dwadzieścia lat po otwarciu pierwszej stacji telewizyjnej. Pierwszą publiczną audycję radiową nadano w 1914 roku w Belgii, a pierwszy polski program – 1 lutego 1925 ze stacji nadawczej Polskiego Towarzystwa Radiotechnicznego w Warszawie, natomiast 23 stycznia 1953 zainicjowano regularną emisję programu Telewizji Polskiej – pół godziny raz na tydzień, z zasięgiem około 50 km wokół Warszawy. Najbliżej Słupska pierwszy ośrodek telewizyjny powstał w 1959 roku w Gdańsku. Dziś, kiedy powszechny jest odbiór programów telewizyjnych z satelitów, a w Słupsku jest dobrze słyszalne kilkanaście stacji radiowych, są dwa przekaźniki TV i dwie duże sieci telewizji kablowej trudno uwierzyć, że jeszcze pół wieku temu były problemy z odbiorem radiowych i telewizyjnych programów.

Tajemniczy „Projekt X” czyli eksperymentalną radiostację w Dębnicy Kaszubskiej uruchomili Niemcy 1 grudnia 1938 roku. Obok istniejącego po dziś dzień budynku stacji przy dzisiejszej ulicy Polnej stanęły dwa wysokie na kilkanaście metrów drewniane maszty, na których zawieszono antenę. Takich masztów miało być jeszcze osiem, wszystkie miały tworzyć krąg między Dębnicą Kaszubską, Krzywaniem i Bożęcinem. Niemcy zamierzali zbudować tu eksperymentalną radiofoniczną stację nadawczą wielkiego zasięgu. Niestety, wybuch wojny niecały rok później uniemożliwił kontynuację tego ciekawego eksperymentu, choć uruchomiona jako pierwsza z tego kręgu radiostacja w Dębnicy według niemieckiej Wikipedii przetrwała wojnę i w latach 1945 – 1950 nadawała pod rosyjską administracją jako Radio Volga – czyli stacja dla żołnierzy Armii Czerwonej stacjonujących poza granicami Kraju Rad. Potem, najprawdopodobniej w ramach wycofywania się z naszego regionu – krasnoarmiejcy zdemontowali cała aparaturę, a opuszczony budynek radiostacji zasiedlili mieszkańcy wsi. Tymczasem lokalna rozgłośnia Polskiego Radia Koszalin, nadającego od połowy lat 50. na falach średnich, była w Słupsku bardzo słabo słyszalna, jeszcze gorzej było z odbiorem raczkującej wówczas telewizji.

– Dlatego w 1959 roku w słupskim ratuszu, w pomieszczeniach na parterze, gdzie obecnie znajduje się Wydział Komunikacji, zainstalowano nadajnik radiowy fal średnich, który miał poprawić odbiór Radia Koszalin – wyjaśnia Marek Kul, słupski krótkofalowiec, który w latach 1965–1980 był operatorem w tej radiostacji. – Uruchomienie nadajnika nastąpiło 22 w lipca 1959 roku, czyli w ówczesne Święto Odrodzenia Polski. Odtąd skończyły się kłopoty z odbiorem Radia Koszalin.

Co ciekawe, nadajnik powstał dzięki fali gomółkowskiej „odwilży” politycznej. Wtedy władza na krótko przestała zagłuszać nadające z Niemiec Zachodnich antykomunistyczne radiostacje. Wykorzystano zbędny sprzęt.

– Słupski nadajnik Polskiego Radia Koszalin był przerobiony przez inż. Tomaszkiewicza z takiego nadajnika zakłócającego zwanego wówczas „szmitówką” – opowiada Marek Kul. – Antena nadawcza była rozwieszona między wieżą Urzędu Miejskiego i Przychodnią przy ul. Tuwima, a sygnał do nadajnika doprowadzany była z rozgłośni w Koszalinie linią telefoniczną, bo Słupsk nie miał własnego studia nadawczego. Byli jedynie oddelegowani z Rozgłośni Koszalin Janusz Sternowski i Tadeusz Grzechowiak, stali dziennikarze obsługujący wiadomości ze Słupska.

Materiały musieli wysyłać do Koszalina, bo każdej audycji przed emisją musiał najpierw uważnie wysłuchać cenzor. Władza nie ufała dziennikarzom, wszędzie dopatrując się niezgodnych z linią partii i rządu wątków.

Radio i telewizję dla Słupska uruchamiała pierwsza załoga ośrodka nadawczego: Romuald Szanel – kierownik, Cyryl Zalewski, który do pracy dojeżdżał z Biesowic, Józef Nowak i Zbigniew Szanel z Wrześnicy. Do tej ekipy dołączył w listopadzie 1965r. Marek Kul. Do bezawaryjnej pracy aparatura wymagała całodobowej obsługi i nadzoru. – Te dyżury były 24-godzinne do roku 1969, później ze względów BHP zmniejszono je do 12 godzin – wspomina pan Marek. – Nikt wtedy nie mówił o tym, że fale jakie emitowała aparatura mogą być szkodliwe. Bywało, że ktoś nieprzyzwyczajony… po prostu przysypiał za biurkiem w pokoju sąsiadującym z aparaturą, ja sam nieraz odpalałem papierosa od iskier sypiących się z doprowadzenia antenowego. Nikt w tamtych czasach nie traktował tego, jako czegoś szkodliwego.

W roku 1962 operatorom nadajnika doszły dodatkowe obowiązki. By poprawić fatalny odbiór telewizji – uruchomiony został pierwszy słupski przekaźnik TV retransmitujący 1 program TVP, bo innego nie było. Był umiejscowiony w pomieszczeniu na strychu szpitala przy ul. Obrońców Wybrzeża, a jego anteny umieszczono na wieży szpitala. – Został skonstruowany na Politechnice Wrocławskiej za fundusze zebrane przez mieszkańców Słupska – opowiada pan Marek. – Wtedy program telewizyjny nadawano tylko przez kilka godzin w ciągu dnia.

Aparatura zapewniała słupszczanom dobry odbiór telewizji na kanale 3 aż do roku 1972. Wtedy urządzenie wywieziono do Kołobrzegu dla zabezpieczenia „Turnieju Miast”, jednego ze sztandarowych „show” ówczesnej TVP – i już nie wróciło. Na szczęście sygnał z nowo uruchomionego nadajnika TV w Gołogórze był już wtedy w Słupsku wystarczający do poprawnego odbioru.

Ciekawa historia wiąże się też z anteną nadawczą na ratuszu. Nową sprowadzono ze Szczecina. O mało co nie doszło wówczas do tragedii. – Początkowo antenę starało się ustawić na dachu Urzędu Miejskiego wojsko, przy pomocy helikoptera, ale z powodów technicznych i pogodowych operacja się nie udała i helikopter musiał awaryjnie upuścić antenę, by nie rozbić się w centrum miasta – opowiada pan Marek. – Po kilku dniach nasza załoga wraz z pracownikami technicznymi ze Szczecina naprawiła tę nową, lekko uszkodzoną w wyniku upadku z wysokości antenę i wciągnęliśmy ją na dach ręcznie.

Wysłużony ratuszowy nadajnik wyłączono w roku 1980, na emeryturę odszedł kierownik ośrodka Romuald Szanel (zmarł w roku 1981), dwa lata wcześniej również Cyryl Zalewski (zmarł w roku 1988), a reszta załogi przeniosła do nowo powstałego Telewizyjnego Ośrodka Nadawczego w Słupsku – na jednym z bloków przy ul. Kosynierów Gdyńskich stanął wtedy przekaźnik programu II TVP, również zbudowany częściowo ze składek słupszczan. Działał tam prawie do 1993 roku, kiedy to zbudowano wieżę przy ul. Banacha. Przy wyłączonym nadajniku w ratuszu pozostał tylko Józef Nowak. W pierwszych dniach stanu wojennego, od 13 grudnia roku 1981 razem z nieczynną aparaturą trafił pod „opiekę” żołnierzy LWP, zakwaterowanych w pokoju socjalnym ośrodka, również Telewizyjnym Ośrodkiem Nadawczym na ul. Kosynierów Gdyńskich „opiekowało” się wojsko.

Po stanie wojennym ratuszowa antena była wykorzystywana przez Państwową Inspekcję Radiową w Koszalinie, która po wyłączeniu (na początku 1980 r.) i zdemontowaniu urządzeń uruchomiła w tych pomieszczeniach Wojewódzki Punkt Kontroli Emisji Radiowych.

Jarosław Kowalski